— 38 —
Asymilacja nie uczyniła ani jednego, ani drugiego. Czekała z żałożonemi rękoma na konkury i oświadczyny koncentracji, dąsała się na Kucharzewskiego za to, że nie chce oddać miast na łup najczarniejszej reakcji chasydzkiej, a wreszcie, gdy wymięrzono jej policzek, oświadczyła, że nie może z świeżymi śladami na twarzy iść do mas i namawiać je, by poszły do koncentracji po... taki sam policzek. I do tego ograniczyła się... W chwili, gdy nacjonalizm żydowski organizował swe hufce, gdy radośnie głosił o porażce „Dikcsteinów i Natansonów“, gdy skupiał pod swoim sztandarem masy chasydzkie...
A przecież te same masy przed sześciu zaledwie laty gromadnie szły za rydwanem polskim i postępowym, a przez lat sześć chyba, tak radykalnie nie zmienił się ich światopogląd.
Lecz wówczas pociągnięto ich urokiem humanitaryzmu Świętochowskiego i Krzywickiego, obietnicą walki o lepsze jutro dla wszystkich uciśnionych, poprowadzono za, tymi, których serce reaguje na wszystkie bóle, wszystkie niedole.
Dziś nie potrafiła uczynić tego ani koncentracja, ani postęp polski, ani asymilacja. I oto spożywają teraz gorzkie, zatrute owoce swej działalności lub bezczynności, oto muszą wychylić do dna gorzki kielich poniżenia, które tkwi w ich absolutnej zależności od nacjonalistów żydowskich.
I na pociechę powiedzieć im można tylko i jedynie:
„Tu l’as voulu, Georges Dandin“.