życie w straszny sposób, nęcąc złotemi, słonecznemi nadziejami, kazało pracować. A kiedy zażądali zapłaty — nie mogli jej wziąć, bo ich zżarła tymczasem tęsknota za tą słoneczną zapłatą. I tacy są bezsilni i wycieńczeni, że nie mają siły, aby odejść i przestać się męczyć, lecz będą pracować dalej, omamieni znowu nadzieją, daleką i w ich przekonaniu pewniejszą. Znowu ich podnieci tęsknota, i będą pracować, tęskniąc.
Utwór rosyjskiego poety jest poezyą smutku i tęsknoty, zamglonym obrazem o treści łatwo zrozumiałej, kopią wierną tego co jest; cichą opowieścią o ludziach pracowitych, i o krzywdzie wyrządzonej przez życie ludziom dobrym; historyą bujnych drzew, którym robactwo podgryzło korzenie i które giną wśród smutnego szelestu więdnących liści, ostatkiem soków żywiąc pasorzyty; smutną książką bez początku i końca.
Trójkę bohaterów swoich otoczył poeta drobiazgową troskliwością; wywiódł na scenę ich dusze zupełnie nagie, nie ukrył w nich niczego, ukazał w całej pełni smutku, kazał im — zawsze milczącym — w ten dzień, z którego chcą sobie święto uczynić — mówić wiele, choć każde słowo wujaszka Wani wyplute jest z krwią; kazał im powiedzieć o sobie wszystko, aby widz ulitował się nad wujaszkiem Wanią i zapraco-