dramat małżeński, na starą zrobiony modłę, bez tej groteskowości wcale nieciekawy, ma wyborną minę wskutek tego pysznego oświetlenia. Chcemy ten zamiar autora, zmierzający do wesołego, shawowskiego eksperymentu, uważać za jego zamiar przewodni przy pisaniu »Sąsiadki«, bo wtedy można autorowi »Podczłowieka« wybaczyć mdłość fabuły, historyę sfałszowanego listu i historyę — z mankietem. Wobec tego jednak, że sobie Jaroszyński z fabuły uczynił tylko kanwę do snucia na niej wesołych rzeczy i tło do pokazania na niem dwóch przepysznych figur, nie mamy mu nic w tym względzie do zarzucenia. Oskar Wilde, aby wygłosić kilka wybornych powiedzeń, robił często fabułę tak banalną, że można od tych banalności dostać zawrotu głowy, słuchając np. historyi »Jak można zostać Ernestem?« (»Birbant«)
Poza wspomnianą, wyborną groteskowością sytuacyi tragikomicznych, namalował Jaroszyński dwie niezrównane figury; jedna to pan Eustachy, który ma już na scenie polskiej dalekiego kuzyna, doskonałą postać w tym stylu w przeróbce scenicznej z powieści Zapolskiej »Zaszumi las«, tylko, że pan Eustachy jest to wytworny markiz wśród różnych kanalii z paryskiego bagna, a tamten to tylko zwyczajny ptak niebieski, któremu się nawet całego franka nie pożycza, bo należy do kategoryi niższej