Żebraczka z pod kościoła Świętego Sulpicjusza/Tom IV/III
<<< Dane tekstu >>> | |
Autor | |
Tytuł | Żebraczka z pod kościoła Świętego Sulpicjusza |
Wydawca | Władysław Izdebski |
Data wydania | 1898 |
Druk | Tow. Komand. St. J. Zaleski & Co. |
Miejsce wyd. | Warszawa |
Tłumacz | Władysław Izdebski |
Tytuł oryginalny | La mendiante de Saint-Sulpice |
Źródło | Skany na Wikisource |
Inne | Cała powieść |
Indeks stron |
Stary praktyk miał zbyt wiele nauki i doświadczenia, by mógł pod tem względem łudzić się.
Zmiana w zdrowiu pani Rollin była coraz bardziej wyraźną i umysł zaciemniał się, pamięć zanikała.
Uczynił jeszcze kilka pytań by przekonać się dokładnie o stopniu rozwoju anemii mózgowej i doszedł do wniosku, że pomimo zdarzających się chwil jasnych, myśli chorej były w ogóle zamglone.
Opuszczając Henrykę dał znak jej córce, że pragnie z nią pomówić na osobności.
— Chciałbym zobaczyć się z twym ojcem — rzekł do niej.
Na pozór w żądaniu tem nie było nic dziwnego. Blanka jednak usłyszawszy je, rozpłakała się.
— Więc matka moja bardzo chora? — zapytała.
— Nie będę ukrywał przed tobą, że stan jej budzi we mnie obawę.
— Traci pamięć?...
— Tak. Należy pomyśleć o kuracyi systematycznej i dla tego właśnie chciałbym się zobaczyć z panem Rollinem.
Przywołany lokaj oświadczył, że pana niema w domu i wróci dopiero za parę dni.
— Przyjadę jutro rano, oświadczył lekarz i wyszedł.
Blanka powróciła do matki.
Smutne było teraz życie biednej dziewczyny.
Zawsze samotna, zbolała, niewiedziała gdzie szukać pociechy i rady.
Na ojca rachować nie mogła, wiedziała bowiem dobrze, jak jej nie lubił.
Myśl niedalekiej już może katastrofy przejmowała ją przestrachem.
Nie wiedząc co począć wysłała do księdza d’Areynes bilecik z powiadomieniem o stanie zdrowia matki oraz prośbą o radę.
[ 16 ] Ksiądz, który wiedział już dawniej od doktora Germaine’a o chorobie Henryki odczuł boleśnie tę wiadomość, lecz na razie nie wiedział jak postąpić.
Poczucie swej godności niedozwalało mu udawać się do domu, z którego był wypędzony przez Gilberta, a z drugiej strony niepodobna było mu pozostawić swą kuzynkę bez ratunku.
Po namyśle przywołał Rajmunda Schlossa i polecił mu pojechać po Lucyana Kernoël.
— Może doktór Germain przesadza — zauważył młody lekarz, wysłuchawszy opowiadania księdza.
— Nie, gdyż przewidywał to oddawna. Kuzynka moja wiele przecierpiała w życiu zwłaszcza w latach ostatnich. Nie dziwi mnie stan dzisiejszy. Blanka wzywa mnie, ale wiadomo ci, dla czego nie mogę tam pójść, a z drugiej strony, niepodobna mi opuścić te kobiety. Ty powinieneś zastąpić mnie.
— Ksiądz zabronił mi chodzić tem...
— Ale teraz pozwalam. Udasz się nie jak Lucyan Kernoël mój wychowaniec i narzeczony Maryi-Blanki, lecz jako lekarz człowiek niemający ani przyjaciół ani nieprzyjaciół, spieszący wszędzie, dokąd wzywa go obowiązek.
— Doktór Germain, lekarz domowy pani Rolli może obrazić się. Inna rzecz, gdyby on sam wezwał mnie.
— Doktór jest naszym przyjacielem, wielce ceni cię i chętnie przyjmie twoją pomoc. Czy jesteś wolnym dziś wieczorem?
— Uzyskałem na noc zastępstwo, ale jutro rano muszą już być w szpitalu.
— Dobrze jedźmy do doktora Germaine’a.
Odjechali dorożką, którą przybył Lucyan.
Doktor powitał gości ze szczerem zadowoleniem.
— Gdyby ksiądz nieprzyjechał dzisiaj, byłbym u niego jutro rano — rzekł do Raula — Marya-Blanka musiała księdza zawiadomić.
— Zawiadomiła, ale czy ona nie przesadza choroby.
— Nie objawy są bardzo wyraźne. Nastąpiło to, czego się najbardziej obawiałem.
— I niema sposobu usunięcia cierpień?
[ 17 ] — Znalazł by się może, gdyby można było zapewnić chorej spokój, uwolnić ją od myśli smutnych.
— Kochany kolego — dodał po chwili zwracając się do Lucyana — mógłbyś mi wiele dopomódz, gdybyś nie odmówił swej pomocy, jesteś bowiem psychjatrą i pracujesz w szpitalu pod kierunkiem najznakomitszych specyalistów...
— Ależ z całego serca — zawołał Lucyan.
— Więc zejdziemy się jutro u chorej.
— Doskonale!
— O której godzinie?
— O jedenastej.
— Dobrze!
Lucyan zażądał niektóry ch objaśnień o chorobie Henryki, poczem pożegnawszy doktora Germaine’a odjechał wraz z księdzem.
This work is in the public domain in the United States because it was first published outside the United States prior to January 1, 1929. Other jurisdictions have other rules. Also note that this work may not be in the public domain in the 9th Circuit if it was published after July 1, 1909, unless the author is known to have died in 1953 or earlier (more than 70 years ago).[1]
This work might not be in the public domain outside the United States and should not be transferred to a Wikisource language subdomain that excludes pre-1929 works copyrighted at home. Ten utwór został pierwszy raz opublikowany przed dniem 1 stycznia 1929 r., i z tego względu w Stanach Zjednoczonych Ameryki Północnej znajduje się w domenie publicznej. Utwór ten nadal może być objęty autorskimi prawami majątkowymi w innych państwach, i dlatego nie zaleca się przenoszenia go do innych projektów językowych.
| |